Wojtek Ziemnicki zaprasza na wspólną przejażdżkę rowerową dookoła Zalewu Sulejowskiego.
Niegdyś okrążyłem samotnie rowerem Islandię pokonując prawie półtora tysiąca kilometrów przez niezbyt przyjazne człowiekowi tereny.
Dziś zapraszam do wspólnej wyprawy dookoła przepięknego Zalewu Sulejowskiego. Jako bazę wypadową proponuję położony na północy
zbiornika Tomaszów Mazowiecki. Moje rodzinne miasto, które pomimo postindustrialnego charakteru oferuje mnóstwo ciekawych i mało
znanych turystom miejsc.
Przepiękny, klasycystyczny pałac rodziny Ostrowskich będącej założycielami miasta Tomaszowa Mazowieckiego zdaje się być idealny
miejscem do rozpoczęcia naszej wędrówki. Położony w centrum miasta, wyróżnia się bryłą architektoniczną na tle pozostałych budowli.
Urzeka swym pięknem i zachęca do krótkiego choćby odwiedzenia go. Zatem, nie czekajmy zbyt długo
Dziś mieści się w nim muzeum
miejskie mające w swych zbiorach wystawy etnograficzne i archeologiczne, a także historyczne, przyrodnicze i numizmatyczne.
Muzeum jest wprowadzeniem w tematykę tomaszowską. Przybliża rys historyczny miasta i okolic i zachęca do dalszej eksploracji
tej części naszego kraju.
Niemal po sąsiedzku z rezydencją Ostrowskich wybudowaną w 1812 roku znajduje się ogromny gmach tomaszowskiego ratusza zwanego
jeszcze do niedawna Prezydium. Budynek ten został zaprojektowany przez Aleksandra Ranieckiego, a wybudowany w latach 1925-1927.
Dziś mieści się w nim Urząd Miasta Tomaszowa Mazowieckiego.
Nieco bliżej swoistego centrum miasta znajduje się kościół pw. Św. Antoniego Padewskiego. Budynek kościoła nosi cechy stylu
neorenesansowego. Tak właśnie został zaprojektowany w roku 1858 przez słynnego architekta włoskiego pochodzenia, profesora Szkoły
Sztuk Pięknych w Warszawie, Henryka Marconiego. To największa świątynia w mieście. Ten pochodzący z drugiej połowy XIX wieku
obiekt sakralny odwiedza co tydzień niemal 10.000 wiernych, zarówno parafian, jak i sympatyków parafii. Znajduje się on na styku
głównych ulic miasta: ulicy Św. Antoniego i ul. I. Mościckiego wprawiając w zakłopotanie niejednego rowerzystę. No, bo w końcu
którą z dróg wybrać
? Ja proponuję podążyć chyba najbardziej reprezentacyjną z ulic miasta, a mianowicie ulicą Św. Antoniego.
Nim dotrzemy do położonego dwa kilometry dalej rezerwatu Niebieskie Źródła, nasz wzrok nacieszy jeszcze kościół
ewangelicko-augsburski wybudowany w latach w 1897-1902 jako kościół Zbawiciela. Przed wojną parafia liczyła sobie
kilkadziesiąt tysięcy wiernych. Po 1945 roku zostało ich jednak ledwie kilkaset.
Za rondem Tomaszowskich Olimpijczyków jest już z górki. Teren opada znacznie kierując się w stronę przepływającej przez miasto
doliny rzeki Pilicy. Po lewej stronie zostawiamy modne wśród tomaszowian miejsce spotkań jakim jest tzw. przystań i dojeżdżamy
do samej Pilicy. Ta rzeka jest ósmą co do długości rzeką w Polsce. Liczy sobie 319 km długości i jest najdłuższym lewobrzeżnym
dopływem Wisły. Niemal przyklejony do niej jest rezerwat Niebieskie Żródła. Prawdziwa tomaszowska perełka. To jedno z trzech miejsc
na niżu środkowoeuropejskim, gdzie występują zjawiska krasowe. Znajdujące się głęboko pod powierzchnią wody wywierzyska nieustannie
wyrzucają z siebie wodę, która przez cały rok nie zamarza. Mało kto wie, że głębokość wody bezpośrednio przy źródełkach sięga
niemal 9 metrów. Krystalicznie czysta woda nie oddaje jednak prawdziwej ich głębii.
Główny kompleks wodonośny stanowią wapienie jurajskie, z których wytryska woda przybierająca niebiesko-błękitno barwę. Barwa ta
jest efektem działania rozproszonego światła słonecznego. Zależy ona od pogody, stopnia nasłonecznienia bądź zachmurzenia.
Dodatkowo uroku wywierzysku nadają pulsujące piaskowe gejzery.
Rezerwat przyrody Niebieskie Źródła znajduje się wciąż w granicach miasta Tomaszowa Mazowieckiego, jednak każdy odwiedzający go
turysta szybko zapomni o bliskości miejskich skrzyżowań i szybko odda się błogiej, spokojnej atmosferze tego miejsca.
Niedaleko rezerwatu znajduje się Skansen Rzeki Pilicy. Jest on tworzony od roku 2000 z inicjatywy władz samorządowych miasta
Tomaszów Mazowiecki i Stowarzyszenia Przyjaciół Pilicy i Nadpilicza. Ma on na celu popularyzowanie, a także zachowanie walorów
przyrodniczych i kulturowych rzeki Pilicy i jej dopływów. W Skansenie organizowane są różne ekspozycje stałe, czasowe, które
obrazują bogactwo dziedzictwa przyrodniczego, historycznego i kulturowego Tomaszowa i okolic. Osobny, dział skansenu tworzą
wydobyte z Pilicy pojazdy pancerne z czasów II wojny światowej i inne zabytki militarne. Jest w skansenie także kolekcja
zabytkowych łodzi i kajaków. Skansen jest czynny w sezonie letnim (IV-X) codziennie oprócz poniedziałków w godzinach 12:00-18:00
oraz w sezonie zimowym (XI-III) codziennie oprócz poniedziałków w godzinach od 10:00-16:00. Telefon: 0603 896 768.
Od samych wywierzysk proponuję wybrać leśną, mniej uczęszczaną drogę, która doprowadzi nas do asfaltowego traktu wiodącego
w kierunku Białej Góry.
"Uwaga!!! Roboty strzałowe" - taki znak wita podróżnych w rejonie kopalni piasku kwarcowego "Biała Góra". Jeszcze kilkanaście lat
temu zmieniony ludzką ręką krajobraz rozpościerał się jedynie po prawej stronie drogi. Dziś także z drugiej strony między drzewami
dostrzec można jaskrawożółte piaskowe klify. Rozjeżdżony przez ciężarówki w tym miejscu asfalt musi sprostać niezwykle
intensywnemu ruchowi samochodowemu w rejonie kopalni. Dla niejednego rowerzysty ogromna piaskowa dziura w Ziemi to wspaniałe tło
dla wyszukanych fotografii. Z tej nieziemskiej scenerii korzystają często tomaszowscy nowożeńcy, ujmując ją na swoich ślubnych
pamiątkach.
Niecały kilometr za kopalnią znajduje się wieś Smardzewice, a na jej krańcach klasztor pw. Św. Anny. W 1620 roku we wsi Smardzewice
ubogiemu wieśniakowi Wojciechowi Głowie ukazała się święta Anna, Matka Najświętszej Maryi Panny. Prosiła, aby czczono ją razem
z córką - Maryją i wnukiem - Jezusem.
Po tym wydarzeniu liczba pątników z każdym rokiem zwiększała się i dlatego biskup kujawski Paweł Wołucki w latach 1620-1621
wybudował skromny, drewniany kościółek.
W 1639 roku zaczęto organizować w tym miejscu życie zakonne oraz posługiwać pątnikom. W 1683 roku zaś rozpoczęto prace nad budową
kościoła murowanego. Ukończono go w 1699 roku. Było to wotum biskupa warmińskiego Stanisława Zbąskiego świętej Annie za otrzymane
łaski, w szczególności za dar zdrowia. Konsekracji świątyni dokonał 6 października 1701 roku biskup Andrzej Albinowski, sufragan
kujawski.
Poza ciekawą historią, klasztor przyciąga wędrowców swą zaciszną atmosferą. Można tu w cieniu wiekowych drzew przystanąć na krótką
choćby chwilę, by posilić się i napoić.
Z klasztoru Św. Anny droga prowadzi dalej w kierunku Zalewu Sulejowskiego, jednak warto skierować się głęboko w las, by po kilku
kilometrach dotrzeć do Ośrodka Hodowli Żubrów nazywanego pierwotnie "Zwierzyńcem bizonów". W okalających Smardzewice lasach
w okresie dwudziestolecia międzywojennego chętnie polowali na zwierzyną prezydenci II RP, a wcześniej rosyjscy carowie, którzy
nie mieli tu zbyt daleko z pobliskiej Spały. Ośrodek utworzono w 1931 roku, a jego początki były ściśle związane z osobą
prezydenta Ignacego Mościckiego, dla którego kanadyjska Polonia darowała 4 okazałe bizony. Hodowla wspomagana była "genetycznie"
przez białowieskie żubry i rozwijała się na tyle dobrze, że w 1973 roku Ośrodek zyskał charakter rezerwatowej zamkniętej
hodowli żubrów białowieskiej linii genetycznej. Dziś można podglądać życie żubrów ze specjalnie przygotowanych do tego tarasów
widokowych. I choć wszyscy wiedzą, że nic się odwiedzającym stać nie powinno, to dreszczyk emocji pozostaje.
Pora jednak wrócić leśnym duktem do Smardzewic, by dalej asfaltową drogą podążyć w stronę Zalewu Sulejowskiego. Jakieś półtora
kilometra dalej od klasztoru dojeżdżamy do niewielkiego skrzyżowania. Droga nad zalew prowadzi w prawo. Jeszcze kilometr
i znajdujemy się na ogromnej zaporze wybudowanej w latach 1969-1974. Przegrodziła ona rzekę Pilicę na jej 139 kilometrze od
ujścia tworząc przepiękny sztuczny zbiornik. Zapora sama w sobie jest już sporą atrakcją turystyczną i miejscem odpoczynku dla
wielu spacerowiczów. Długa na ponad 1200 metrów i wysoka na 16 metrów zamyka niejako długi na ponad 20 km zbiornik wodny. Zalew
Sulejowski powstał z myślą o mieszkańcach pobliskiego Tomaszowa Mazowieckiego i bardziej odległej Łodzi. Był przez lata
rezerwuarem wody pitnej dla tych dwóch miast. Szybko też stał się ulubionym miejscem spędzania wolnego czasu nie tylko
okolicznej ludności, ale i przyjeżdżającej tu wypocząć rzeszy turystów z najodleglejszych zakątków naszego kraju. Po jednej
stronie zapory znajduje się niewielka przystań dla jachtów, zaś po przeciwnej kilka mniejszych i większych barów i budek
z lodami - to tzw. Omega. Nazwa tak bardzo zakorzeniła się w umysłach tomaszowian, że dziś każdy na dobre lody albo na
dyskotekę jeździ właśnie na Omegę.
Stąd już kilkaset metrów do mola. Być może przypomina ono swym wyglądem czasy poprzedniej epoki, jednak jest w tym coś wspaniałego.
Miniona epoka, tak bardzo szkalowana w mediach to jednak kawał polskiej historii i mnóstwo wspomnień, szczególnie tych wakacyjnych,
znad wody. Tu można przenieść się w czasie, wrócić wspomnieniami do lat minionych
A do tego ta przepiękna panorama na cały zalew.
Wspaniałe miejsce
Z zapory na Zalewie Sulejowskim warto wyruszyć do wsi Tresta położonej kilka kilometrów dalej, po zachodniej stronie zbiornika
wodnego. Aby tam dotrzeć należy wrócić około 1 kilometra do Smardzewic, by następnie kierując się w prawo pojechać wijącą się
wśród drzew drogą do wsi Tresta. Malownicza i typowo turystyczna miejscowość przyciąga przybyszów swym kolorytem i niepowtarzalnym
charakterem. Można tu zatrzymać się na pyszną rybkę albo dobrze schłodzone piwo. Nad wodą zaś znajduje się jedna z większych
obecnie przystani na zalewie. Jachty, kajaki i rowery wodne dominują w krajobrazie niezwykle malowniczej i głęboko wcinającej
się w ląd zatoki. Tresta jest modnym miejscem letniego wypoczynku turystów z Łodzi i pobliskiego Tomaszowa Mazowieckiego.
Dochodzący do samej wody las pozwala skryć się latem przed piekącym słońcem i odpocząć w zacisznym i zacienionym miejscu.
We wsi Tresta bez trudu znaleźć można kwaterę do wypoczynku lub też rozbić namiot na polu namiotowym.
We wsi Twarda niedaleko Tresty znajduje się niezwykle cenny i warty zobaczenia zabytek architektury drewnianej, który przez ponad
półtora wieku służył tomaszowianom jako miejsce kultu religijnego. Gdy rolę niewielkiej drewnianej świątyni w Tomaszowie Maz.
przejęła murowana, dwupoziomowa świątynia, drewniany kościółek rozebrano i wszystkie jego elementy przetransportowano do wsi
Twarda. Dziś choć od tamtych wydarzeń minęło już prawie trzydzieści lat, wielu tomaszowian nadal odnosi się do drewnianego
kościółka z ogromnym sentymentem.
Kościół Świętego Wacława, króla i męczennika, bo o nim mowa, zbudowany został we wsi Tobiasze (parafia Ujazd) z fundacji Franciszka
i Ludwiki z Denhoffów w 1781 roku. W 1825 roku, jak głosi legenda został przeniesiony w jedną noc do Tomaszowa Maz. na obecną ulicę
J. Słowackiego i stał się tym samym pierwszym kościołem rzymskokatolickim w Tomaszowie Maz. Niewielki kościółek był jednonawową,
drewnianą świątynią bez wieży z zakończonym prostą ścianą prezbiterium. Od roku 1864 przez niemal cały wiek do roku 1960 był
kościołem filialnym parafii Św. Antoniego. Od 1935 do czasów okupacji pełnił funkcję kościoła garnizonowego. Na początku lat 80.
rusza budowa murowanego kościoła, którego uroczysta konsekracja ma miejsce w 1987 roku.
Powstanie nowej świątyni wiąże się z podjęciem decyzji o przeniesieniu drewnianego kościoła do Twardej. W taki sposób kościółek Św.
Wacława można dziś oglądać nie w Tomaszowie, a w oddalonej o kilka kilometrów od miasta wsi Twarda.
Z Tresty, bądź graniczącej z nią wsi Twarda najbliżej jest do Karolinowa, niewielkiej i spokojnej wsi położonej nad zalewem.
Karolinów licznie odwiedzają windsurferzy, dla których sulejowski zbiornik jest idealnym miejscem do uprawiania ulubionego przez
nich sportu. Znajdują się tu wypożyczalnie kajaków i rowerów wodnych oraz pole namiotowe.
Rowerowy licznik wskazuje już dobre 20 km więc warto uzupełnić płyny i posilić się w miłej scenerii lasów okalających Karolinów.
Do wsi wiedzie bardzo przyjemna i malownicza droga przez gęsty las. Odrobina cienia, szczególnie w upalne letnie dni działa kojąco
na organizm. Sama miejscowość zaś ma w sezonie iście wypoczynkowy charakter. Długą na ponad dwa kilometry wieś, którą pokonujemy
ul. Główną, kończy malownicze dojście do zalewu. Jest tu szkoła surfingu i wypożyczalnia tego typu sprzętu, pole namiotowe
i niewielki punkt gastronomiczny. Jednym słowem swojsko i spokojnie. Położony nad Zalewem Sulejowskim Karolinów słynie
z najlepszych na tym sztucznym jeziorze warunków do uprawiania surfingu. Znaczne w jego okolicach wypłycenie sprawia, że
uprawianie tej dyscypliny sportu jest tutaj samą przyjemnością. Zaś podłużny kształt zalewu sprzyja powstawaniu całkiem
wysokiej fali wiatrowej, co dla wielu surferów jest kwintesencją atrakcyjnego surfowania.
W Karolinowie kończy się asfaltowy odcinek naszego szlaku. Dalej droga prowadzi wzdłuż brzegów zalewu przez gęste lasy porastające
niegdyś malowniczą dolinę rzeki Pilicy. Dukt jest utwardzony i nie ma najmniejszych problemów z jego pokonaniem. Nawet mało
zaprawiony w bojach rowerzysta pokona ten odcinek bez kłopotów. Szlak został oznakowany na drzewach, a przedstawiające go
piktogramy są widoczne z daleka. Zresztą co jakiś czas po naszej prawej stronie między drzewami dostrzec można wody sulejowskiego
jeziora. Nie sposób zatem ów szlak zgubić.
Po kilku kilometrach spokojnej jazdy w cieniu drzew dojeżdżamy do Zarzęcina. Tu znajduje się jedna z większych przystani nad
zalewem. Odgłos uderzających o maszty want słychać z daleka. To znak, że żeglarzy tu nie brak. Organizowane od wielu lat obozy
żeglarskie, a także harcerskie nadają tej miejscowości wyjątkowy charakter. Można tu wypożyczyć łódź lub żaglówkę. Można też zjeść
pysznego kurczaczka popijając go dobrze schłodzonym piwem. A wieczorem gdzieś nad brzegiem posłyszeć cudne opowieści z ust
niejednego wilka morskiego
i nie koniecznie mam na myśli opowieści z rejsów po zalewie. Po wyczerpującym dniu pod żaglami można
także pobawić się na jednej z niewielu w centralnej Polsce dyskotece na plaży. Dla bardziej wymagających turystów, którzy nie
przepadają za spędzaniem nocy w namiotach Zarzęcin oferuje szereg domków "typu holenderskiego", których przytulne wnętrza
dają namiastkę prawdziwego domu. A wszystko to usytuowane w gęstym lesie porastającym brzegi tej części zalewu, który na
wysokości Zarzęcina zwęża się, jednak wcale nie traci przez to na swej atrakcyjności. To właśnie na wysokości Zarzęcina
znajduje się największa wyspa Zalewu Sulejowskiego oraz kilka mniejszych wysepek. Zalew ten pamiętany z początku wycieczki,
z okolic Tomaszowa Mazowieckiego nijak się ma do tego jaki podziwiać można w okolicach Zarzęcina.
Warto posilić się w Zarzęcinie przed ruszeniem w dalszą drogę. Następny dłuższy przystanek bowiem to położone w przedniej części
zalewu Podklasztorze wraz z Sulejowem będącym "bramą na zalew". Sulejów od którego w ogóle nazwę wziął sam zalew to prawdziwa
turystyczna perełka okolic Zalewu Sulejowskiego. Położone zaś niedaleko Podklasztorze to nie tylko robiący wrażenie na przyjezdnych
pięknie usytuowany hotel, ale także, a może przede wszystkim stare opactwo cystersów pamiętające zamierzchłe czasy początków
państwa polskiego. Początki opactwa sięgają roku 1176, kiedy to na tereny te przybywa dwunastu mnichów z burgundzkiego Morimond.
Wtedy to książę wiślicki i sandomierski Kazimierz Sprawiedliwy na krótko przed 1176 r. postanowił dokonać fundacji na obrzeżach
swego władztwa klasztor, który dosyć szybko stał się jednym z największych właścicieli ziemskich w tych okolicach.
Szybkie bogacenie się mnichów stało się jednocześnie ich przekleństwem. Liczne fałszerstwa dyplomatyczne mające na celu
pozyskiwanie coraz to nowych ziem sprawiły, że największym problemem mnichów stała się obrona stanu posiadania. Dodatkowo
cysterskie dobra zostały złupione przez Tatarów najeżdżających w XIII wieku rozbite na dzielnice państwo polskie. Niemal sto lat
później, w roku 1431 klasztor został spalony przez Tatarów.W roku 1640 na miejscu dotychczasowego drewnianego kościoła zaczęto
wznosić murowane zabudowania klasztorne. W roku 1655 w klasztorze przebywał Jan Kazimierz. W tym samym jednak roku w wyniku działań
wojennych w czasie potopu szwedzkiego zniszczona zostałą cała osada Sulejów wraz z klastorem. W 1731 r. klasztor ponownie strawił
pożar, a w czasie konfederacji barskiej klasztor poniósł liczne szkody. W 1790 r. ponownie olbrzymi pożar zniszczył zarówno
kościół, jak i zabudowania klasztorne. W roku 1793 klasztor i miasteczko zajęli pruscy żołnierze. Klasztor znalazł się pod
panowaniem pruskim, a następnie został przekazany Austriakom. W roku 1819 władze carskie dokonały kasaty klasztoru Cystersów
w Sulejowie. W 1847 roku pożar ponownie zniszczył pozostałości klasztorne. Tak też było i w XX wieku. Mimo, że klasztor ominęły
zniszczenia I wojny światowej, to w 1923 roku jego mury ponownie dotknął ogień. W 1986 roku klasztor zwrócono cystersom
i obecnie znajduje się tu przeorat zwykły zamieszkany przez cystersów z Wąchocka.
Czas wrócić jednak na rower, by wśród licznych zabudowań dotrzeć niemal do centrum Sulejowa. Kierując się na prawo wzdłuż drogi
krajowej numer 12 pokonamy Pilicę, by po raz pierwszy od wyruszenia w drogę znaleźć się na jej przeciwległym brzegu. Most na Pilicy
będący częścią "krajowej dwunastki" to nieformalny początek Zalewu Sulejowskiego, który w niczym nie przypomina ogromnego jeziora
z okolic Tomaszowa Mazowieckiego. Faktycznie sam zalew zaczyna przypominać wodny zbiornik kilka kilometrów dalej. Tuż przy moście
woda rozlewa się na szerokie brzegi Pilicy porośnięte bujną roślinnością. Uprawianie żeglarstwa w tym miejscu raczej nie wchodzi
w grę. Między licznymi zielonymi wysepkami najlepiej podróżować kajakiem, choć i ten pomysł wydaje się trudny do zrealizowania.
Nasz rowerowy szlak prowadzi wzdłuż ruchliwej drogi krajowej. To chyba najmniej przyjemna część całej podróży. Na szczęście nie ma
potrzeby wjeżdżania na samą drogę, gdyż równolegle do niej prowadzi szutrowy szlak rowerowy oddalony od niej samej o kilkadziesiąt
metrów.
Sam Sulejów to liczące 15 tysięcy mieszkańców miasteczko. Sulejów należy do najstarszych osad nadpilicznych. Jej początki datuje
się na X wiek. Jednak pierwsze wzmianki o osadzie pochodzą z połowy XII wieku. Legenda głosi, że nazwa miejscowości pochodzi od
Suleja, rycerza który w XI wieku miał mieć tutaj swoją ojcowiznę. W rejonie Sulejowa krzyżowały się ważne szlaki handlowe.
Pierwszy z nich prowadził z Krakowa do Torunia. Drugi zaś prowadził z Kazimierza Dolnego w kierunku Kalisza. Przez wieki głównym
zajęciem mieszkańców Sulejowa była uprawa roli i wypalanie wapna oraz eksploatacja pobliskich lasów. W XIX wieku Sulejów stał
się ważnym ośrodkiem przemysłu wapienniczego i drzewnego,. Okres intensywnego rozwoju w tragiczny sposób przerwał wybuch II
wojny światowej. Od 4 do 6 września 1939 roku, w wyniku bombardowań zginęło co najmniej 800 mieszkańców miasta, a większość
budynków została zniszczona. Ogółem podczas II wojny światowej zginęło niemal 35% ludności i zniszczonych zostało 80% zabudowań.
W Sulejowie do obecnych czasów, pomimo tak dużych zniszczeń podczas II wojny światowej zachowało się wiele zabytków architektury
i techniki. Najcenniejszym z nich i to zarówno w skali kraju jak i Europy jest właśnie romański kościół p.w. św. Tomasza Becketa'a
oraz kapitularz należący do Cystersów. Ponadto w Sulejowie znajduje się warty zobaczenia górujący nad miastem neogotycki kościół
p.w. św. Floriana z 1903 roku, klasycystyczna kaplica cmentarna z I poł. XIX wieku czy Kaplica Ligięzów p.w. Najświętszej Marii
Panny z I poł. XVII wieku.
Z punktu widzenia rowerzysty Sulejów to także, a może przede wszystkim miejscowość, w której można nie tylko zjeść ciepły posiłek,
ale i zrobić kompletne zakupy w jednym z kilku ogólnopolskich dyskontów.
To właśnie w Sulejowie mijamy symboliczny półmetek liczącego 68,5 km szlaku. Teraz pozostaje wrócić do Tomaszowa Mazowieckiego, tam
gdzie rozpoczęła się nasza przygoda z Zalewem Sulejowskim.
Wyjeżdżając z Sulejowa szlakowi jeszcze przez kilka kilometrów towarzyszyć będzie "krajowa dwunastka". Znajdujący się po obu
stronach drogi las daje jednak choćby namiastkę weekendowej przejażdżki na łonie natury. Na wysokości Przygłowa tuż po minięciu
rzeki Luciąży bez żalu żegnamy drogę krajową, by szybko powrócić na łono prawdziwej natury. Po dwukrotnym skręceniu w prawo należy
kierować się w Stronę Barkowic, a następnie Barkowic Mokrych. Zarówno jedna, jak i druga wieś ożywają co roku w sezonie letnim.
Miejsc noclegowych jest tu pod dostatkiem, a i smaczną rybkę zjeść można niemal wszędzie. W okolicy Barkowic zalew przypomina
niewielkie jezioro otoczone lasami sosnowymi. Gęsto porośnięte roślinnością brzegi sprawiają, że nie wszędzie dostęp do wody jest
możliwy. Dosyć rozbudowana w tych okolicach linia brzegowa oraz kilka malowniczo położonych niewielkich wysp nadaje tej części
zalewu niezwykły charakter.
Barkowice Mokre położone niespełna trzy kilometry dalej w stronę Tomaszowa Maz. otoczone są od północy gęstym lasem pełnym sosen
i dębów, a od południa modrymi wodami jeziora sulejowskiego. Ta wyjątkowo spokojna i senna wieś budzi się do życia wraz
z nadejściem cieplejszych dni i zachęca do jej odwiedzenia nie tylko fanów grilla, namiotu czy wędkarstwa, ale także żeglarzy
i zwykłych turystów.
Śmiałków chętnych do przepłynięcia wpław zalewu z jednego brzegu na drugi, nigdy nie brakowało. Jeśli już ktoś zdecyduje się na
tak odważny krok, to najłatwiej będzie mu dokonać tego wyczynu właśnie w okolicy Barkowic Mokrych. Szerokość zalewu jest tutaj
kilkakrotnie mniejsza niż chociażby w rejonie Bronisławowa czy Swolszewic Dużych i wynosi w porywach 150-200 metrów.
Z Barkowic Mokrych w kierunku Bronisławowa szlak rowerowy biegnie już niemal wyłącznie przez nadpilickie lasy. Wczesną jesienią
ich ostępy zapraszają na krótkie choćby grzybobranie, a w lecie warto zejść w nich z roweru, by choć na chwilę odetchnąć świeżym
leśnym powietrzem.
W Bronisławowie znajdowało się niegdyś ujęcie wody pitnej dla miasta Łodzi - drugiego co do wielkości miasta w Polsce w okresie PRL.
Zresztą z taką myślą sam zalew powstał. Do dziś używanie przez żeglarzy silników spalinowych jest nad zalewem zabronione ( jedynie
wyjątkowe sytuacje oraz wypłynięcie i wpłynięcie do portu zezwalają na ich użycie). Dziś Bronisławów to m.in. ogromne centrum
konferencyjno - wypoczynkowe oraz kilka znanych z dobrego jedzenia smażalni ryb i pijalni piwa. Ogromna marina "U Łysego" to dobrze
znane na zalewie miejsce, w którym ceny jachtów i ich wielkość rosną z roku na rok. Wokół portu powstało mnóstwo miejsc mających na
celu uatrakcyjnienie pobytu wczasowiczom.
Dalej droga zawiedzie nas do dwóch wsi, które podobnie jak wcześniej mijane miejscowości ożywają latem i zapraszają do ich
odwiedzenia żądnych wypoczynku turystów. Swolszewice Duże i Swolszewice Małe to długie typowe dla tego regionu wsie. Bez problemów
znaleźć tu można tani nocleg i zaopatrzyć się w podstawowe artykuły w miejscowych sklepikach rodem z serialu "Ranczo". Swolszewice
Duże od zalewu dzielą sporej wielkości pola uprawne, jednak zalew w tej części to już naprawdę okazały akwen. Swolszewice Małe zaś
przez lata żyły w swego rodzaju symbiozie z Ośrodkiem Wczasowym "Borki" , w którym poza hotelem znajdował się zdecydowanie najlepszy
w latach 90. camping w Polsce (wielokrotny laureat prestiżowej nagrody Mister Camping przyznawanej rokrocznie przez Polską Federację
Campingu i Caravaningu dla najlepszego campingu w Polsce). Wszystko było zadbane, czyste i odwiedzane przez tysiące turystów
z kraju i z zagranicy
Niestety było
!!! Ośrodek w Borkach, niemal wizytówka Zalewu Sulejowskiego od kilku lat straszy przyjezdnych
pozarastanymi trawą chodnikami, pordzewiałymi ogrodzeniami i zrujnowanym szkieletem byłego hotelu. Tajemnicą Polichinelle'a okolic
Tomaszowa Maz. jest, kto za tą dewastację odpowiada
Nie czas i miejsce jednak, by wyciągać trupy z szaf okolicznych "majstrów od
rządzenia". Faktem jest jednak, że żal patrzeć na zrujnowany symbol sulejowskiego zalewu. To właśnie w Borkach, w położonej nad
brzegiem jeziora przystani Artur Andrus nagrał teledysk do jednego ze swych przebojów "Królowa nadbałtyckich raf". To tutaj
przez wiele lat organizowano żeglarskie regaty oraz odpoczywał niemal każdy tomaszowianin (m.in. autor). A jednak wszystko wokół
się zmienia i umrzeć musi coś, by coś nowego powstało
(z pewnością kupione za bezcen po dewastacji
).
Ze wsi Borki można pojechać wzdłuż brzegów zalewu niedaleko tzw. starej wsi aż do zapory. Tu niemal przez całe ostatnie dwa
kilometry brzegi są umocnione i wybetonowane. To istne wędkarskie eldorado i prawdziwa mekka braci wędkarskiej okolic Tomaszowa Maz.
Marina "U Marusia" zamyka niejako naszą rowerową pętlę. Stąd można wyruszyć do pobliskiego Tomaszowa Maz. w trojaki sposób.
Pierwszy prowadzi przez zaporę i wieś Smardzewice, drugi drogą asfaltową przez leżącą już w granicach miasta dawną wieś Nagórzyce,
i wreszcie w których znajduje się dawna kopalnia piasku kwarcowego (Groty Nagórzyckie) i wreszcie trzeci sposób (najbardziej
dziewiczy) - wzdłuż powracającej do swego pierwotnego koryta Pilicy (choć i tędy droga dobiega do Grot Nagórzyckich). Wybór należy
do każdego z osobna. Zmęczonych, ale jakże szczęśliwych powita jednak zawsze Tomaszów Mazowiecki.
Strona www Wojtka Ziemnickiego
Autor - Wojtek Ziemnicki
|
NAD ZALEW ZAPRASZAJĄ




|  |